Statki, pływające po Morzu Czerwonym są często obiektem ataków piratów. Przynosi to nie tylko niepotrzebne straty w ludziach (piraci są często bezwzględni) i cierpienie dla załóg (często są one przetrzymywane miesiącami do czasu zapłacenia przez armatora odszkodowania) ale także i ogromne straty finansowe. Piraci bowiem nie tylko rabują statek ale i znajdujący się na nim towar. W dodatku okup często sięga kwoty kilku milionów dolarów. Dlatego też w ostatnim czasie pojawił się ciekawy pomysł, który miał za zadanie zabezpieczenie interesów większości państw wykorzystujących statki w tamtym rejonie. Jedna z największych na świecie agencji ochroniarskich zaproponowała, iż będzie ochraniać rejon przed piratami. Miało się to odbywać w ten sposób, że agencja zakupi kilkadziesiąt uzbrojonych kutrów, kilkanaście uzbrojonych śmigłowców i zbuduje kilka baz wzdłuż wybrzeża somalijskiego. Pływające tu statki będą za pośrednictwem armatorów opłacać koszta ochrony a grupy interwencyjne będą w razie czego działać. Takie rozwiązanie może być bardzo skuteczne. Głównie ze względu na to, że pracownicy agencji ochrony nie musieliby stosować się do międzynarodowego prawa, jak muszą to robić załogi okrętów wojennych pływających po Morzu Czerwonym. Oznacza to, ze agenci ochrony nie musieliby się litować nad piratami, tylko po prostu mogliby ich zabijać bez litości. W dodatku koszta wyposażenia nie byłyby duże. Do obrony przed piratami wystarczyłyby jedynie niewielkie kutry, wyposażone w karabiny maszynowe i szybkostrzelne działka.